Wiadomości
wszystkieNa rynek marsz. Felieton inicjatywny
Nasz czytelnik Andrzej Jarębski przesłał nam kolejny felieton, tym razem świateczny, za który serdecznie dziękujemy
Długie jesienne wieczory, opady deszczu i uciążliwy wiatr rozsiewają po ludziach nastroje lekko depresyjne. Nawet rozświetlone kolorowymi lampkami świąteczne wystawy w sklepach nie wpływają skutecznie na poprawę ogólnego nastroju. Żadne antydepresanty czy inne zioła są raczej mało skuteczne. W takiej sytuacji jedynym lekarstwem jest wyjście z domu i spotkanie drugiego człowieka, z którym można pogadać. Ale dokąd można się wybrać i gdzie kogoś spotkać, kiedy po pracy zapada ciemność. Ludzie od wieków zawsze spotykali się na rynkach swoich miast, bo tam właśnie tętniło życie. Tylko trzeba na chwilę zostawić ciepełko przytulnego mieszkanka, ulubione bambosze i niestety pilota od telewizora do czasu aż Kevin zostanie sam w domu, a to będzie oznaczać, że święta ledwie się zaczęły, a już się kończą.
Spróbujmy na chwilę przenieść się do świata własnej wyobraźni i uprzyjemnić sobie czas oczekiwania przedświątecznego. Na rynku naszego miasta jest sztuczne lodowisko w kształcie koła po którym ślizgają się dzieci z rodzicami i kto tylko chce. Dookoła lodowiska jest kilkadziesiąt różnych kramików na przykład z borowiackimi pamiątkami, wyrobami twórców ludowych, bombkami i różnymi ozdobami świątecznymi, choinkami, książkami autorów regionalnych, wyrobami cukierniczymi, bibelotami jarmarcznymi, ciepłym jedzeniem (bigos, golonka, kiełbaski) , gorącym piciem (kawa, herbata, grzaniec). Do tego kojąca świąteczna muzyka w tle. Tłumy szczęśliwych dzieci i uśmiechniętych dorosłych. Wszyscy sobie kupują coś bardziej lub mniej potrzebnego. Niektórzy rozmawiają przy grzańcach z kumplami ze szkoły, których od kilkudziesięciu lat nie mieli okazji zagadać. Na rynku niezależnie od nastrojów pogodowych jest zawsze dużo ludzi, bo Tucholski Kiermasz Świąteczny , to już tradycja ściągająca do miasta ludzi z ościennych miejscowości i wielu turystów.
A teraz rzeczywistość, którą możemy zmieniać od dzisiaj wybierając się z rodziną i znajomymi na rynek. Oczywiście można ze sobą zabrać termosy z gorącymi napojami i drożdżówki. Jeżeli będzie nas więcej, to wzajemnie możemy się częstować ciastem i napojami, a to jest już wystarczający pretekst do rozmów na każde tematy. A jak nas będzie bardzo dużo, to ktoś zacznie z termosów sprzedawać bigos i kiełbaski, ktoś inny gorące napoje, ktoś inny…
Wierzę, że za rok o tej porze już będzie sztuczne lodowisko i kramiki dookoła. Kiermasz zacznie się pod koniec listopada a skończy w Nowy Rok.
Z pozdrowieniami Andrzej Jarębski
Zobacz również: Felieton naszego czytelnika: Sklepiki a sprawa polska